W latach trzydziestych – po
udanym eksperymencie syntezowania witaminy C w warunkach laboratoryjnych –
wielu praktykujących lekarzy zaczęło gromadzić przyczynki informujące o
leczniczych właściwościach tej witaminy zażywanej w dużych ilościach,
wielokrotnie przewyższających domniemaną normę dzienną. Ludzie przyjmujący
uderzeniowe dawki zdrowieli z najprzeróżniejszych chorób lub utrzymywali
doskonałe samopoczucie.
W tym samym okresie chemicy rozpoczęli pracę nad
wyodrębnianiem i syntezą leków, które wykazywały zdolność niszczenia
szkodliwych drobnoustrojów, szczególnie bakterii, pomagając zapobiegać
chorobom zakaźnym. Niemcy jako pierwsi dokonali syntezy Prontozilu,
pierwszego leku sulfamidowego. Rozpoczął się międzynarodowy wyścig. Na
początku lat czterdziestych zaczęto produkować penicylinę przy użyciu
zwykłej pleśni. Odkryto
możliwość ekstrahowania rozmaitych mycyn z różnych rodzajów pleśni i roślin i
wykorzystania ich jako leki farmakologiczne.
Zasługi witaminy C – leczniczej substancji pozbawionej skutków
ubocznych – nie przyciągały uwagi świata w równym stopniu, co spektakularne
cuda medyczne czynione przez nowo wyprodukowane leki.
Współczesna medycyna
spełnia odwieczną obietnicę uwolnienia ludzkości od koszmaru chorób
zakaźnych.
W międzyczasie zepchnięto doniesienia o tej jednej z najsilniej
działających substancji leczniczej do archiwów przechowujące naukowe
wydawnictwa medyczne, a kuracja witaminą C pozostała domeną nielicznych
lekarzy o zadziwiającej przenikliwości.
Doktor Beasley podkreśla, że
narodziny ery leków spowodowały przesunięcie środków umożliwiających
finansowanie badań na doświadczenia poświęcone rozwojowi farmaceutyków,
choć rozwój dietetyki przedstawiał równie zachęcającą perspektywę.
W ciągu
kilku ostatnich lat Narodowy Instytut Rakowy wydał zaledwie jeden procent
swoich funduszy na badania poświęcone zagadnieniom higieny żywienia i to
pomimo oświadczenia złożonego w 1977 roku przez zastępcę dyrektora
Instytutu przed specjalną komisją senacką, w którym przypisał sześćdziesiąt
procent zachorowań na nowotwór złośliwy wśród kobiet, a czterdzieści wśród
mężczyzn, nieprawidłowemu odżywianiu.
W medycynie Zachodu, kładzie się
nacisk na leczenie choroby, która jest uważana za niefortunny przypadek.
Większość lekarzy nie była kształcona w kierunku zapobiegania chorobom
przez dietę. Przykładowo, liczba szkół medycznych w USA wynosi 125, liczba
szkół medycznych z wymaganym kursem odżywiania to zaledwie 30. Przeciętna
długość kursu z odżywiania w takiej szkole, podczas 4 lat studiów
medycznych w USA to zaledwie 2,5 godziny. Jak zatem przyszły lekarz ma
zgłębić na studiach wszystkie tajniki podstawowej przyczyny chorób jaką
jest zła dieta i brak składników odżywczych m.in. witamin i minerałów?
Ponieważ na Akademii Medycznej
nie ma nacisku na profilaktykę i leczenie odpowiednią dietą, niemal
całkowicie zapomniano o roli, jaką witamina C pełni w leczeniu chorób, w
tym chorób nowotworowych i zakaźnych, a temat ten jest ignorowany, a nawet
wyśmiewany.
Na szczęście, wielu praktykujących lekarzy kwestionuje dawne założenia i
bada możliwości prewencji przede wszystkim przez odpowiedni sposób
odżywiania się i inne proste środki.
Laureat
nagrody Nobla [ściślej – dwóch nagród Nobla – przyp.tłum], pisarz, fizyk, i
chemik, dr hab. Linus Pauling, przez całe
dziesięciolecia cierpiał pod ostrzałem niezasłużonej krytyki za swoje
entuzjastyczne poglądy na temat witaminy C.
Doktor Pauling doniósł, że witamina C niezbędna w organizmie jest dla
prawidłowego przebiegu procesów fagocytozy (pochłaniania
drobnoustrojów chorobotwórczych przez białe krwinki).
Krwinki odżywione witaminą C działają energicznie, a te o niskim stężeniu
witaminy C reagują niemrawo.
Prawdopodobnie największa pogarda spotkała
jego wczesne prace poświęcone antyrakowemu działaniu tej witaminy. Na
próżno publikował dowody potwierdzające swoją teorię – lekarze alopaci ani
o krok nie ruszyli się z wygodnie okopanych pozycji odrzucających
świadectwo o potencjale witamin jako środków leczniczych.
Od jakiegoś czasu
sytuacja zaczęła się zmieniać na korzyść zwolenników poglądów Paulinga.
Na krótko przed śmiercią, a
dożył 93 roku życia, powiedział:, że swoje zdrowie zawdzięczał w głównym
stopniu witaminom i minerałom, a szczególnie przyjmowaniu dużych dawek
witaminy C. I choć zmarł na raka, wierzył, że dzięki witaminom i minerałom
udało mu się odsunąć początek i opóźnić znacznie rozwój choroby
przynajmniej o 20 lat. Głęboko wierzył, że może ona odwlec choroby i
wydłużyć życie.
Napływające ze wszystkich stron świata informacje wykazują
dzisiaj, iż miał rację. Twierdził, że odkąd zaczął przyjmować duże dawki
witaminy C w 1965 roku, nie chorował nawet na zwykłe przeziębienie.
Pojedyncze tabletki zawierające tę witaminę zaczął przyjmować w roku 1941.
Potem zwiększył dzienną dawkę do 18 gram.
Doktor Pauling był
przekonany, że można żyć dłużej nawet o 12-18 lat, przyjmując codziennie
3,2 –12 gram witaminy C, ilość porównywalną z zawartością witaminy C z
50 -170 pomarańczy.
3/ Rola witaminy C w
odżywianiu
Przeprowadzono
już dostatecznie wiele badań – stosując sprawdzone metody podwójnie ślepej
próby klinicznej, z udziałem grupy kontrolnej zażywającej placebo – by
upewnić się, witamina rzeczywiście posiada wiele cennych właściwości
leczniczych.
Prawie wszyscy słyszeli już o
angielskich marynarzach, którzy podczas długich podróży w szesnastym i
siedemnastym wieku padali ofiarą szkorbutu.
Wiemy, że spożywanie owoców, co
dzień lub, co dwa dni jest koniecznością, o ile pragniemy uniknąć
krwawienia dziąseł, depresji, uczucia wszechogarniającego zmęczenia lub
poważnej choroby zakaźnej.
Jak to się dzieje, że dorastamy i żyjemy wolni
od tego rodzaju powikłań zdrowotnych? Czy w spożywanych przez nas pokarmach
znajdują się dostateczne ilości cennej witaminy? Jak można się o tym
dowiedzieć?
Organizmy naczelnych –
małpiatek, małp, ludzi nie potrafią wytwarzać witaminy C z cukrów
prostych, jak to czynią niemal wszystkie pozostałe kręgowce z wyjątkiem
świnek morskich.
Widocznie w procesie ewolucji naszych gałęzi gatunkowych
okazało się, że wątroba ma tyle innych, niezbędnych dla prawidłowego
funkcjonowania organizmu zadań, a w pokarmach dostępnych w przyrodzie
znajduje się wystarczająco dużo źródeł naturalnej witaminy C w postaci świeżych
owoców i warzyw, że siły ewolucji uznały enzym zwany oksydazą laktonu
kwasu 1-gulonowego, aktywizujący przemianę glukozy w kwas askorbinowy, za
zbędny w składzie związków chemicznych produkowanych w organizmie
człowieka.
|
|
Doktor Linus Pauling
obliczył, że nasi pradawni przodkowie, myśliwi i zbieracze runa leśnego,
spożywali dziennie około 600 miligramów witaminy C, karmiąc się chudym mięsem,
warzywami i owocami. Ilość ta przekraczała 10-krotnie dawkę wystarczającą,
by zapobiec szkorbutowi i obecnie przyjętą dawkę dziennego zapotrzebowania
organizmu na witaminę C.
Na obszarach ubogich w krzewy i drzewa owocowe tubylcy odkryli inną metodę
utrzymania zdrowia – jedli surowe gruczoły nadnercza. Rozrywali tuszę
świeżo upolowanego zwierzęcia, wyszukiwali nerki i położone w pobliżu
gruczoły nadnerczy, wyciągali je i dzielili między członków plemienia.
Wiedzieli, że jeśli nie uda im się spożyć tego specjału, co kilka dni,
zaczną słabnąć i chorować, a w końcu umrą. W gruczołach nadnerczy znajduje
się więcej witaminy C niż w jakiejkolwiek innej części ciała. (Być może
dlatego witamina C jest absolutnie niezbędna dla ochrony przed chorobami
rozwijającymi się na tle stresu). Wysoką zawartością i zapotrzebowaniem na
witaminę C charakteryzują się systemy wewnątrzwydzielnicze: przysadka,
podwzgórze, nadnercza i inne gruczoły.
4/ Witamina C -
obrona niewinności
Z
artykułu w renomowanym czasopiśmie naukowym Nature świat mógł się
dowiedzieć o badaniach, które jakoby wskazują że przyjmowanie witaminy C w
większej od oficjalnie zalecanej dawki dziennej (600mg) może spowodować
nawet raka. Oto kilka opinii na ten temat:
Profesor Światosław Ziemlański z Instytutu Żywności i
żywienia, jeden z najwybitniejszych w Polsce specjalistów w dziedzinie
prawidłowego żywienia: „To nie jest wcale dowód, ja nadal biorę
600-miligramową dzienną dawkę witaminy C.”
Gyula Kulascar, biochemik, adiunkt Akademii
Medycznej Pecs, odkrywca układu tzw. biernej obrony organizmu przed
nowotworami, wykorzystującego również witaminę C:
„To jest śmieszne! Do jakich uszkodzeń genetycznych mogło by dojść w
ciągu sześciu tygodni w skutek tak małej dawki? Na podstawie co najmniej 40
badań klinicznych mogę stwierdzić, że witamina C nie jest szkodliwa nawet w
dużych dawkach.”
Profesor
Miladin Mirilov,
jugosłowiański biochemik, specjalista w dziedzinie żywienia, ekspert
Światowej Organizacji Zdrowia: „Byłbym zaskoczony, gdyby ktokolwiek zdołał
udowodnić, że taka dawka witaminy C jest szkodliwa. To nie przypadek, że w
uregulowaniach Unii Europejskiej podniesiono do 2000mg”
Profesor nauk medycznych, Józef Puscok, dyrektor ds. naukowych w
Krajowym Instytucie Medycyny Sportowej: „ Na podstawie jednego opracowania
nie można wyciągnąć takiego wniosku. Do skutecznej profilaktyki zdrowotnej
wystarcza 60 mg witaminy C. Mogę to stwierdzić za pomocą ponad 100
obserwacji międzynarodowych.”
Profesor
medycyny z Alabamy, Emanuel Cheraskin przyjmujący 5 gram witaminy C dziennie twierdzi:
"Z doświadczeń wynika, iż przyjmowanie witaminy C może dodać lat życiu
i życia upływającym latom".
Wiadomo, że biochemik Linus Pauling, dwukrotny
laureat nagrody Nobla przyjmował ok. 18 tysięcy mg (tj.18 gram !!!)
witaminy C dziennie przez ponad 30 lat. Wiemy już, że umarł w wieku 94 i to
nie z powodu przedawkowania witaminy C.
Zwróćmy uwagę, że pożywienie małp zawiera
blisko 50 razy więcej interesującej nas substancji niż żywność
człowieka (tj. blisko 3 gramy dziennie).
Ludzie zajmujący się hodowlą małp
do celów eksperymentalnych doskonale wiedzą, że podawanie zwierzętom dużych
ilości witaminy C jest niezbędne. Optymalną dawkę dla małp ustalili metodą
prób i błędów. Ciekawe, że w stosunku do ludzi nie poczyniono jeszcze
takich ustaleń.
W
dzisiejszym świecie pełnym chemikaliów i narażającym na stres, nawet
kierunki konserwatywne wyznaczają pożądaną dawkę jako 300-400 mg witaminy
C. Oficjalnie zalecana w wielu krajach dawka 60 mg wystarcza właściwie
tylko do tego, żeby zęby nie wypadały z powodu szkorbutu.
Na podstawie
powyższych danych niechaj każdy sam oceni, czy zadowoli się uniknięciem
szkorbutu i profilaktyka 60mg, czy raczej wybierze szeroką ochronę
antyoksydacyjną przyjmując 2 gramy witaminy C dziennie zgodnie z
zaleceniami Unii Europejskiej (porównywalna ilość do 4 tabl. C 500 lub do 2
tabl. C 1000 dziennie).
5/ Walka przeciw
nowotworom
W 1990
roku Amerykański Instytut Onkologiczny wydał oświadczenie, iż „witamina C
wykazuje szeroki wpływ na różnorodne funkcje biologiczne. Jest chyba najaktywniejszym
związkiem wśród składników żywnościowych”.
W 1991 roku placówka
ciesząca się renomą w świecie nauk medycznych, Narodowy Instytut
Onkologiczny, zorganizował przełomowe sympozjum poświęcone udziałowi
witamin C w leczeniu chorób nowotworowych.
Według słów doktor Gladys Block, specjalisty epidemiologa z Wydziału
Zapobiegania Rakowi tegoż Instytutu, witamina C dowiodła swej wartości jako
czynnik zapobiegający rakowi płuc, krtani, jamy ustnej, przełyku, żołądka ,
okrężnicy, odbytnicy, trzustki, pęcherza moczowego, szyjki macicy, śluzówki
macicy, sutka oraz złośliwego guza mózgu u dzieci.
Z ogólnej liczby 47 badań przeprowadzonych
nad leczniczym oddziaływaniem witaminy C 34 potwierdziły jej
skuteczność. Naukowcy stwierdzili: „Gdybyśmy mieli do czynienia z
działaniem przypadku, tylko w jednym lub dwóch z czterdziestu
siedmiu podjętych eksperymentów uzyskano by statystycznie znamienne
wyniki”. Rezultaty były zaś nawet jeszcze bardziej zaskakujące: ludzie ,
którzy należą do grupy górnych dwudziestu pięciu procent pod względem
ilości zażywanej witaminy C, narażeni są na dwukrotnie mniejsze ryzyko
zachorowań na raka niż ludzie należący do grupy dolnych dwudziestu pięciu
procent – spożywających najmniejsze jej ilości.
Witamina C stosowana w dużych dawkach,
uniemożliwia przekształcenie się w nitrozoaminy azotynów i azotanów
znajdujących się w pożywieniu (dodatki spotykane najczęściej w wędlinach).
Większość nitrozoaminy ma działanie rakotwórcze i może powodować raka
żołądka lub nowotworu złośliwego jelit. Specjalista od oczyszczania
organizmu G.P.Małachow, zaleca na 1 gram spożywanego białka zwierzęcego,
zastosować 1 gram witaminy C w celach przeciwdziałania gniciu białka w
jelicie. Więcej tutaj.
Badania Amerykańskiego Narodowego Instytutu
Onkologicznego wykazały, że dzienna dawka 5 gram witaminy C zwiększa
produkcję limfocytów w organizmie, a dawka w granicach 10 g jest jeszcze
skuteczniejsza. Witamina C wykazuje zbawienny wpływ na naszych małych
sojuszników - limfocyty T.
W odniesieniu do układu immunologicznego witamina
C wspiera funkcjonowanie gruczołów nadnerczy w okresach natężonego wysiłku,
stymuluje produkcję interferonu niezwykle pomocnego podczas leczenia w chorobach
nowotworowych, wzmacnia działanie przeciwwirusowe, przeciwgrzybicze i
przeciwbakteryjne białych krwinek.
Niedobór witaminy C powoduje spadek
liczby limfocytów T, na których opiera się działanie układu
immunologicznego.
Dr Ewan Cameron, specjalista od nowotworów, w latach 60-tych
podawał pacjentom w końcowej fazie choroby nowotworowej 10g witaminy C
dziennie i zaobserwował, że żyli oni cztery razy dłużej niż chorzy nie
stosujący witaminy C. Od tamtej pory przeprowadzono wiele prób, które
doprowadziły do wniosku, że "istnieją bardzo istotne dowody ochronnego
działania witaminy C w nowotworach hormono-niezależnych".
W 1991 roku Narodowy Instytut Onkologiczny,
zorganizował sympozjum poświęcone udziałowi witamin C w leczeniu chorób
nowotworowych. Dr Morton A. Klein, specjalista w dziedzinie ekonomii
zdrowotnej, pełniący uprzednio funkcję konsultanta Ministerstwa Zdrowia ,
Wykształcenia i Opieki Społecznej w rządzie Stanów Zjednoczonych,
dyskutował o wynikach tego sympozjum z wieloma lekarzami i naukowcami.
Wielu z nich do tego stopnia zaintrygowały doniesienia o wynikach
konferencji, że „zamierzali sami zwiększyć dzienną dawkę witaminy C do
tysiąca lub więcej miligramów”.
W około
120 opublikowanych sprawozdaniach, z badań witaminę C porównuje się do szczepionki
przeciwnowotworowej.
Osoby przyjmujące witaminę C są o 50% mniej narażone
na ryzyko zachorowania na nowotwory, szczególnie nowotwory
żołądka, przełyku, trzustki i jamy ustnej, ale również szyjki macicy,
odbytu i sutka niż osoby, które jej nie biorą.
Tak wynika z badań doktor
Gladys Block z Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Pięć posiłków
zawierających owoce i warzywa dostarcza 200-300mg naturalnej witaminy C
– wystarczająco dużo, by powstrzymać rozwój nowotworów. Ale dla lepszego
zabezpieczenia trzeba dawkę uzupełniać.
A co na to Twój lekarz?
Czy ma tyle wiadomości na temat naturalnej witaminy C?
Do dziś spotykamy lekarzy, którzy wprost zabraniają stosowania pacjentom
witaminy C podczas chorób zakaźnych czy nowotworowych, nie podają jej
również podczas infekcji grzybiczych czy gronkowcowych i wirusowego
zapalenia wątroby typu B i C. Z pewnością na swoich uczelniach nie odbyli
fakultatywnych (nieobowiązkowych) zajęć dotyczących diety i pomocniczego
zastosowania witamin w lecznictwie.
Nie mają również czasu na studiowanie
literatury na ten temat, ani na uczestnictwo w licznych Konferencjach
Medycznych w Polsce czy też zagranicznych.
Doktor G.Block z Uniwersytetu Kalifornijskiego jak twierdzi, bierze
dziennie 2-3 g witaminy C.
6/ Witamina C a
choroby zakaźne
Dr.med.
Frederik Klenner z
uznaniem komentował w latach trzydziestych potencjał leczniczy witaminy C.
Eksperymentował na sobie samym, swoich dzieciach i pacjentach, i przekonał
się, że może zahamować rozwój chorób szczególnie wirusowych stanów
zakaźnych u dzieci w przeciągu minut lub godzin od podania uderzeniowej
dawki witaminy.
Jako jeden z pierwszych zauważył i opisał zjawisko spadku
witaminy C we krwi osób cierpiących na choroby zakaźne. Ostrość niedoboru
zależała od długości trwania choroby i nasilenia objawów. Wydawało mu się
jasne, że wiele tego rodzaju przypadków jest bezpośrednim następstwem
poważnego braku witaminy w C w organizmie, graniczącego z niedoborem
powodującym szkorbut. Mowa o naturalnej witaminie C.
Uważał, że pacjenci z niskim stężeniem witaminy C we krwi narażeni byli na
ryzyko wirusowego zapalenia mózgu, płuc zapadnięcia w śpiączkę, a nawet
śmierci.
Wiedział, że witamina C jest niezbędnym budulcem substancji
międzykomórkowej, tworzącej wiązania włoskowatych naczyń krwionośnych.
Łącza te mogły ulec osłabieniu, w wyniku, czego bakterie lub wirusy
przeniknęłyby do mózgu. Gdy stężenie witaminy C we krwi spada do poziomu 1
mg na litr, włoskowate naczynia krwionośne stają się łamliwe. Zjawisko to
poznano i opisano w latach czterdziestych.
Wiele
badań poświęcono skutkom leczenia infekcji wirusowych witaminą C.
Znamy opisy badań nad leczniczym działaniem witaminy C na infekcje
bakteryjne. W jednej z nich znajdujemy informację, że podanie witaminy C
hamowało wzrost prątków gruźlicy.
Okazuje się też, że deaktywuje ona inne bakterie, w tym bakterie tyfusu,
paciorkowce i laseczki tężca. Zaobserwowano też zjawisko
deaktywacji toksyn tężca, dezynterii, dyfterytu i gronkowcowych
stanów zakaźnych.
Brak witaminy C prowadzi do zaburzeń odporności
organizmu na zakażenia i oddziaływanie niektórych toksyn.
Wysoki poziom
witaminy C w organizmie sprzyja tworzeniu maksymalnych zasobów glikogenu w
wątrobie i wzmocnieniu jej czynności odtruwających.
Ma to wielkie znaczenie
we wszelkich infekcjach pasożytniczych (grzyby, bakterie, robaczyce), w
zatruciach organizmu toksynami chemicznymi bądź w przypadku wszystkich
rodzajów wirusowego zapalenia wątroby.
Witamina C posiada właściwości obronne w stosunku do wielu substancji
toksycznych: ołowiu, dwusiarczku węgla, aniliny i innych.
Wg. Dr Clark,
witamina C pomaga neutralizować wszystkie mykotoksyny pleśniowe (toksyny
pochodne od grzybów), w tym również bardzo trującą - aflatoksynę. Sporysz również można
zlikwidować/zneutralizować jego toksyny witaminą C, ale pomaga to na ok. 10
minut.
a/ Infekcje i
przeziębienia – skuteczna dawka naturalnej witaminy C
Witamina C wywiera prawdopodobnie bezpośredni
wpływ na niektóre z wirusów i bakterii; działanie jej z drugiej
strony polega na wzmacnianiu niektórych funkcji układu odpornościowego. Doktor
Pauling doniósł, że witamina C niezbędna jest dla prawidłowego przebiegu
procesów fagocytozy (pochłaniania drobnoustrojów chorobotwórczych przez
białe krwinki).
Krwinki odżywione witaminą C działają energicznie, a te o
niskim stężeniu witaminy C reagują niemrawo.
Gdy zbadano pewną populację
Szkotów o dobrym stanie zdrowia, odżywiających się zgodnie z tradycjami
szkockiej kuchni zaledwie przekraczającym wartość zapewniającą prawidłowe
działanie mechanizmu fagocytozy.
Jednakże w okresie przeziębienia poziom
witaminy spada do połowy pierwotnej wartości i taki pozostawał przez kilka
kolejnych dni. (W rezultacie chory był narażony na wyższe ryzyko infekcji
wtórnych).
Dawka 250 mg witaminy C dziennie nie wystarcza, by podnieść
stężenie witaminy C do poziomu zapewniającego właściwy przebieg fagocytozy.
Dopiero 6 g witaminy C dziennie podawane na początku infekcji
przeziębienia i 1 g w ciągu kolejnych dni utrzymywało fagocytozę na
odpowiednim poziomie.
Zażywający
witaminę C odczuli zauważalna ulgę i zmniejszenie nasilania objawów.
Niezwykle interesujący jest też fakt, że u pacjentów rozpoczynających
kurację 6 g od razu pierwszego dnia choroby bardzo rzadko pojawiały się
komplikacje w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych.
Podczas przeziębienia dr Clark (biochemik) poleca dla osób dorosłych
podanie dawki uderzeniowej 10 gram witaminy C dla wspomożenia neutralizacji
mykotoksyn.
Zdaniem dr Clark, leukocyty
nadal potrzebować będą ok. 5 godzin, aby odzyskać zdolności obronne.
Chorym na infekcje wirusowe często podaje się
profilaktycznie antybiotyki przeciw wtórnym infekcjom bakteryjnym, co
znacznie osłabia ich własny układ obronny i również wymaga dodatkowego
podania witaminy C oraz ochronnie AC Zymes.
Według doktorów Cathcarta, Paulinga i Camerona,
witamina C rolę antybiotyków pełnić może skutecznie i bez skutków
ubocznych, prawdopodobnie przez stymulowanie procesów fagocytozy.
W 1977 roku doktor J.Asfora przeprowadził jedno z
najdoskonalszych do tej pory badań nad leczniczymi właściwościami witaminy
C.
W eksperymencie uczestniczyło stu trzydziestu trzech studentów medycyny,
lekarzy i pacjentów miejscowego ośrodka zdrowia, którym podawano tysiąc
miligramów witaminy C (porównywalne dawki do np. dwie tabletki C PLUS trzy
razy dziennie lub 2 x po 1 tabl. C 500), albo placebo.
Niektórzy rozpoczęli
kurację już pierwszego dnia przeziębienia, a inni drugiego, jeszcze inni
trzeciego. Zażywający witaminę C odczuli zauważalną ulgę w nasileniu
objawów.
Niezwykle interesujące jest też fakt, ze u pacjentów
rozpoczynających kurację od razu pierwszego dnia choroby bardzo
rzadko pojawiały się komplikację w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych.
Inaczej, niż u pacjentów nie biorących witamin lub rozpoczynających kurację
drugiego lub trzeciego dnia choroby. Wśród pacjentów rozpoczynających
kurację witaminą C pierwszego dnia choroby, tylko w trzynastu procentach
przypadków zanotowano wtórne infekcję bakteryjne.
W grupie pacjentów
rozpoczynających kurację drugiego dnia ofiarą powikłań padło dwadzieścia
procent badanych, analogiczny wynik wyniósł czterdzieści siedem procent w grupie
rozpoczynających kurację trzeciego dnia.
Wśród chorych zażywających placebo
powikłania w postaci wtórnych infekcji bakteryjnych pojawiły się w
trzydziestu dziewięciu procentach przypadków.
Witamina C wpływa też bezpośrednio na
przeciwciała, czyli białka utworzone w białych krwinkach typu B, których
zadanie polega na rozpoznawaniu i niszczeniu określonych bakterii.
U
zdrowych studentów, którzy otrzymywali profilaktycznie dawkę 1 grama
witaminy C przez okres 75 dni stwierdzono po zakończeniu podawania witaminy
C znaczny wzrost liczby przeciwciał niezbędnych do walki z bakteriami i
wirusami.
W dwadzieścia lat później, w latach
sześćdziesiątych, doktor Archie Kalokerinos, pracownik australijskiej
służby zdrowia, zauważył, że szczepienie dzieci aborygenów potrójną
szczepionką DPT kończyło się śmiercią, co drugiego z małych pacjentów.
Kalokerinous uważał, że układ immunologiczny tych dzieci został
„obezwładniony” złą higieną żywienia – dietą składającą się z białego
chleba i konserw przy całkowitym braku świeżych owoców. Postępując w myśl
prostej logiki, podawał im codziennie uderzeniowe dawki witaminy C –
wyliczone według zasady 100mg na każdy miesiąc życia. Tak, więc sześciomiesięczne
dziecko dostawało 600mg dziennie. Jaki był efekt następnej rundy
szczepień?
Obyło się bez jakichkolwiek ofiar. Inni lekarze
naśladują terapię doktora Kalokerinosa; niektóre dzieci dostają
tysiąc miligramów witaminy C (1 gram) dziennie w okresie szczepień .
W 1950 roku pojawiło się w piśmie Journal of
the American Medical Association sprawozdanie z badań potwierdzających
wartość witaminy C w leczeniu schorzeń dziecięcych.
Dziewięcioro dzieci
chorych na koklusz leczono podając witaminę C. Dawka wynosiła początkowo
500 mg dziennie, zmniejszano ją stopniowo o sto miligramów dziennie
aż do osiągnięcia dawki stu miligramów, którą utrzymywano aż do
wyzdrowienia dziecka.
Pacjenci otrzymujący witaminę C zdrowieli w ciągu
piętnastu do dwudziestu pięciu dni, a dzieci otrzymujące szczepionkę
zdrowiały po przeciętnie trzydziestu czterech dniach.
Imponująco
przedstawia się jeden aspekt tej kuracji: w przypadkach, gdy podawanie
witaminy rozpoczęto w fazie kataralnej choroby, „udało się całkowicie
uniknąć fazy spazmodycznej (wykrztuśnej)”.
Aby zmniejszyć dokuczliwość przeziębień osoby
dorosłe profilaktycznie przyjmować powinny 1000mg witaminy C dwa razy dziennie.
Wykazano, że taka dawka obniża poziom histaminy we krwi o około 40%
(histamina wywoduje stan zapalny, alergię, astmę, duszności, zapalenie
pęcherza i inne bóle, nieżyt nosa i łzawienie oczu).
Witamina C jest niezbędnym budulcem substancji
międzykomórkowej, tworzącej wiązania włoskowatych naczyń krwionośnych.
Łącza te mogły ulec osłabieniu, w wyniku czego bakterie lub wirusy
przeniknęłyby do mózgu.
Z książki "Ominąć antybiotyki" znamy opowieść
o trzyletniej dziewczynce, u której wskutek powikłań pogrypowych
rozwinęło się zapalenie mózgu. Przez tydzień leżała nieruchomo w szpitalnym
łóżku, obezwładniona przez chorobę, z wysiłkiem przełykając w porze
obiadowej kilka łyżek płynnych odżywek. Ojciec zapytał lekarzy czy nie
mogłaby tu pomóc witamina C.
Absurd.
Jeśli upiera się pan przy jej podawaniu, proszę sobie znaleźć
innego lekarza – usłyszał.
Czy mógłbym przynieść jej trochę lodów zamiast galaretki, którą dajecie na
obiad? – zapytał ojciec usłużnym tonem.
Owszem na to mu pozwolono.
Ojciec co dzień
przynosił ulubione przez dziecko lody waniliowe, do których każdorazowo
dosypywał po 4000 mg (4 gramy) sproszkowanej witaminy C.
Po
czterech zaledwie dniach „lodowej kuracji” dziecko siadło, jadło normalnie
i mogło się swobodnie poruszać. Minęło jeszcze kilka dni i dziewczynka
opuściła szpital.
W karcie choroby zapisano: „spontaniczne wyzdrowienie z
zapalenia mózgu”.
d/ Wirusy, wirusowe zapalenie wątroby typu
B i C, AIDS, mononukleoza
i pneumocystoza
Naturalna witamina C jest silnym w działaniu
przeciwutleniaczem rozpuszczalnym w wodzie, co powoduje jej łatwe
przenikanie do tych tkanek, które są bogate w wodę.
Przenika ona do
każdej komórki i hamuje rozwój grzybów, bakterii czy wirusów, które mogły
ją opanować i rozpocząć akcję zmiany kodów genetycznych. Komórka pęka i
obumiera, nie pozostawiając aktywnych wirusów, które mogłyby kontynuować
niszczycielską działalność.
Po przeprowadzeniu w latach trzydziestych swoich
badań nad działaniem tej witaminy dr med. Frederik Klenner
sformułował następujące wnioski: „Stopień neutralizacji infekcji
wirusowej jest proporcjonalny do stężenia witaminy C w organizmie i
okresu jej działania”.
Witamina C łączy się z wirusem, bakterią lub
substancją chemiczną, tworząc nowy związek, który musi zostać utleniony
przez dalsze ilości witaminy C.
Dlatego leczenie witaminą C należy
kontynuować przez dłuższy czas nawet po wystąpieniu pierwszych oznak
polepszenia.
W odniesieniu do układu immunologicznego witamina C wspiera
funkcjonowanie gruczołów nadnerczy natężonego wysiłku, stymuluje produkcję
interferonu, tym samym wzmacnia działanie przeciwwirusowe i
przeciwbakteryjne białych krwinek.
Niedobór witaminy C powoduje spadek liczby
limfocytów T, na których opiera się działanie układu immunologicznego. A
przecież tworzą one pierwszą linię obrony w walce z wirusami i
bakteriami atakującymi nasz organizm.
Doktor Cheraskin porównuje działanie witaminy C na wirusy do
działania antybiotyków, które nie mają tu pola do popisu.
Witamina C działa
stymulujące na układ odpornościowy, powodując wzrost poziomu silnego
antyoksydantu glutationu, niezbędnego dla prawidłowego działania obronności
organizmu.
Nawet nieznaczny niedobór witaminy C może powodować zaburzenia w
funkcjonowaniu układu odpornościowego oraz jego podatność na wszelkie
infekcje bakteryjne, grzybicze i wirusowa.
Wysoki poziom witaminy C w organizmie sprzyja
tworzeniu maksymalnych zasobów glikogenu w wątrobie i wzmocnieniu jej
czynności odtruwających.
Stąd znaczenie witaminy C rośnie jeszcze bardziej
w obliczu postępującego wciąż wzrostu liczby zachorowań na zapalenie wątroby
typu B i C, na ASIDS i pneumocystozę.
Doktor Smitha wezwano raz do pacjenta
cierpiącego na AIDS, znajdującego się w stanie pół-śpiączki, z powikłanym
zapaleniem płuc. Jego skóra przybrała odcień niebieskawa, chociaż przez
cewnik umieszczony przez nozdrza do organizmu chorego wpływało co minuta
sześć do ośmiu litrów tlenu. Doktor Smith zaordynował cztery
zastrzyki domięśniowe po 5 gramów witaminy C (łącznie 20g wit.C
w oba mięśnie trójgłowe ramienia i w oba pośladki). Już po ośmiu godzinach
stan pacjenta uległ poprawie wciąż był oczywiście ciężko chorym
człowiekiem, lecz potrzebował tylko 4 litrów tlenu na minutę, a po tygodniu
takiej kuracji wrócił do domu.
Doktor Roger Williams sugeruje, że
prawidłowa dzienna dawka witaminy C oscyluje wokół ilości 2-2,5 g. Osoby
palące przyswajają witaminę C skrajnie źle. Nawet przy stałym zażywaniu jej
z pokarmem – cały czas występuje u nich deficyt.
W okresie infekcji możesz bezpiecznie zwiększyć
spożycie do 10 czy 20 gramów dziennie.
W przypadku mononukleozy zakaźnej
można zdecydować się na dawkę 100 gramów dziennie (również w zastrzykach i
mega dawkach np. C1000), aż do ustąpienia objawów. Ze zwiększeniem dawek
wg.Dr R. Williams nie wiąże się zupełnie żadne niebezpieczeństwo
toksykacji, szczególnie w przypadku krótkotrwałych kuracji.
W prowadzonych
badaniach nie stwierdzono żadnych zaburzeń nawet po dziennych dawkach rzędu
10 g podawanych w ciągu kilku lat.
Brakuje też dowodów, które mogłyby
potwierdzić związek między przyjmowaniem naturalnej witaminy C a
powstawaniem kamicy układu moczowego, co może mieć miejsce w przypadku
przyjmowania syntetycznej witaminy C i spożywania dużej ilości białek
zwierzęcych oraz np. pasteryzowanego mleka.
Nie potwierdziły się także
obawy, że witamin C sprzyja gromadzeniu w organizmie nadmiaru ilości
żelaza.
Osoby z zaburzeniami np. chore na hemochromatozę powinny
jednak stosowanie witaminy C skonsultować ze swoim lekarzem.
Skoro informacje o korzyściach płynących ze
spożywania tej jakże pospolitej, lecz jednocześnie niezwykłej witaminy
ujrzały już światło dzienne, być może świat lekarski przeanalizuje ponownie
w sposób obiektywny pionierskie prace doktorów Klennera, Cathcarta i
innych, poświęcone wykorzystaniu witaminy C w walce z chorobami zakaźnymi.
Może się wówczas okazać, że witamina ta stanie w rzędzie
najskuteczniejszych środków antybakteryjnych, antywirusowych i podnoszących
sprawność układu odpornościowego.
Dr Clark w swojej Książe „Kuracja
życia”, poleca stosowanie dużej ilości witaminy C w profilaktyce wszelkich
chorób pasożytniczych (grzybice, bakterie chorobotwórcze i robaczyce) oraz
w zatruciu organizmu toksynami.
Według dr
Mathiasa Ratha twórcy nowej teorii choroby wieńcowej, brak witaminy C
wpływa na podwyższenie poziomu cholesterolu, trójglicerydów, apoproteiny i
lipoproteiny A - która służy do naprawy uszkodzonych i nieszczelnych ścian
naczyń krwionośnych.
Brak witaminy C zwiększa ryzyko choroby wieńcowej
poprzez odkładanie złogów na ścianach tętnic.
Zwiększone spożycie witaminy
C podwyższa poziom "dobrego" cholesterolu HDL, który usuwa nadmiar
"złego" cholesterolu LDL, zmniejsza jego nadmierną produkcję i
pomaga w emulgowaniu go przez żółć. Dzięki temu zmniejsza się ilość
niepotrzebnych złogów miażdżycowych.
Dowiedziono, że dzienna dawka 500mg
witaminy C może doprowadzić do zredukowania blaszek miażdżycowych w ciągu
2-6 miesięcy.
Dr Rath udowodnił, że skoro niedobór witaminy C
jest powszechną przyczyną chorób krążenia u ludzi, to uzupełnianie tej
witaminy, jest uniwersalnym lekarstwem na powyższe choroby.
8/ Brać
czy nie brać naturalną witaminę C (C Plus, C Lion Kids, C 500 lub C 1000?
Artykuł z NEWS California Fitness
, rocznik 2 nr7 – lipiec 1998r.
Prof. Dr Oliver Racz , biochemik – patofizjolog, prorektor
Akademii Medycznej w Koszycach
W
latach dziewięćdziesiątych XX w. media roztrąbiły na cały świat, że:
„witamina C może spowodować raka.”
To
jest absolutnie sprzeczne z tym, co dziś wiemy o kwasie askorbinowym.
Jest on doskonałym przeciwutleniaczem, pobudza układ immunologiczny,
chroni przed miażdżycą i rakiem, itp. każdy chemik i badacz dobrze
zorientowany w literaturze fachowej wie, że invitro kwas askorbinowy może
uszkodzić komórki. Wielu już wykonało takie badania, jednak ich wyniki są
dalekie od tego co się dzieje w naszym organizmie z naturalną witaminą C.
|
|
Wyniki badań zespołu badawczego profesora Lunec
opublikowało w jednym z najbardziej znanych czasopism specjalistycznych Nature
– co prawda nie w formie artykułu naukowego, lecz tylko listu. Jednak po
przeczytaniu publikacji mogę jednoznacznie powiedzieć: artykuł nie
stwierdza, że witamina C może spowodować raka, miażdżycę lub inne
uszkodzenie zdrowia. Zespół prof. Lunec badał działanie witaminy C w taki
sposób, że mierzył poziom dwóch wskaźników w limfocytach (jeden z rodzajów
obronnych krwinek białych), które według dzisiejszej wiedzy – wskazują na
oksydacyjne uszkodzenie kwasów nukleinowych. Zespół ocenił swoje wyniki w
ten sposób, że daje to do myślenia i składnia do ostrożności. Nie twierdzi
się jednak nic konkretnego, co wskazywałoby na szkodliwe działanie witaminy
C.
Badania te są rzeczywiście ciekawe, jednak ja nie
oceniam ich jako dowodów na wyrządzanie szkód. Dwa mierzone składniki w
jednym typie komórek zmieniły się w sprzecznym ze sobą kierunku.
W badaniach naukowych piękne jest właśnie to, że
wyniki są często nieoczekiwane.
Jestem przekonany, że zapobieganie najczęstszym
chorobom (rak, atak serca itp.) za pomocą antyoksydantów jest jedną z
obietnic przyszłości. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że w tej
dziedzinie potrzebne jest jeszcze bardzo dużo badań.
Profesor Gey wykonał swoje pierwsze badania
nad zależnością między antyoksydantami (w tym naturalna witamina C) a
chorobą niedokrwienną serca ponad dziesięć lat temu. A niedawno kilka
zespołów – porównując prowadzone przez długie lata badania – doszło do
jednoznacznego wniosku, że brak antyoksydantów w organizmie jest
jednym z głównych czynników ryzyka miażdżycy.
Na koniec drobnostka.
Podczas, gdy my dyskutujemy o tym, czy
potrzebujemy 60 czy 600 mg witaminy C dziennie, przeważająca większość
zwierząt (z wyjątkiem człowieka i świnki morskiej) sama produkuje kwas
askorbinowy na własne potrzeby – i to wcale w niemałej ilości. Przeliczając
na człowieka, u owczarka niemieckiego ( waga masy ciała ok. 32-35 kg)
dzienna produkcja wynosi ok. 25 gramów (25000mg) witaminy C.
Psy, koty, gołębie, sarny nie czytają gazet i
biedne niestety nie wiedzą, jak witamina C jest „szkodliwa”.
Artykuł
prof. Dr Oliver Racz , biochemik – patofizjolog,
prorektor Akademii Medycznej w Koszycach
|